Dwudziestopięcioletnia
kobieta o długich, brązowych włosach jechała za kierownicą
pomarańczowego, starego forda. Co kilka minut trąbiła na dzieciaki
z małej wioski, które non stop wbiegały jej pod koła. Po chwili w
przednią szybę uderzała twarda kula śnieżna.
W jej głowie kłębiło się
tysiące pytań. Po jaką cholerę jedzie do starej ciotki
podejrzanie często nawalającym samochodem? W dodatku w środku
zimy? Ale spokojnie, do pokonania zostało jej tylko sto kilometrów.
Tylko… Chyba czasami naprawdę zapomina, że jest czarownicą,
która potrafi się doskonale teleportować na duże odległości. A
może to nowo odkryta miłość do motoryzacji? Stare samochody, w
których czuć duszący zapach benzyny. O tak! To jest raj.
Przycisnęła mocniej pedał
gazu. Zaczarowane opony nie ślizgały się na oblodzonej nawierzchni
jezdni. To był jeden z jej lepszych pomysłów. Gdyby tak jeszcze
dało się podrasować akumulator? Bo coś za często się
wyładowywał.
Podkręciła radio. Co
prawda łapało tylko mugolskie stacje, ale przecież i przy takich
piosenkach można miło spędzić czas.
Zauważyła, że domków
jest coraz mniej. Nareszcie zbliżała się do głównej drogi. Miała
dość ograniczeń prędkości i tych hałaśliwych bachorów. Na jej
twarzy pojawiał się coraz szerszy uśmiech, gdy nagle bum…
samochód niespodziewanie stanął i nie miał zamiaru jechać dalej.
- To chyba jakiś żart! –
krzyknęła sama do siebie, przekręcając kluczyk w stacyjce. –
Stare gówno!
Maszyna nie ruszyła,
milczała jak zaklęta, nie wydając nawet cichego mruknięcia. Z
furią zerwała dyndającego przy lusterku pingwina i rzuciła nim w
przednią szybę. Z całej siły pchnęła zacinające się drzwi.
Wyszła z pojazdu, prawie
przewracając się o krawężnik, który znalazł się zaskakująco
blisko.
- Uspokój się, Hermiono –
powiedziała sama do siebie. – Przecież nie jesteś na środku
pola, tylko w mugolskiej wiosce. Wystarczy, że zatrzepoczesz rzęsami
i jakiś miejscowy na pewno ci pomoże. A twój mąż nie musi
wiedzieć o miłych słowach, które rzucisz wybawicielowi w chwili
słabości.
Kobieta spojrzała na dom,
przy którym się zatrzymała. Mały, skromny budynek pomalowany na
zimny błękit. Była pewna, że żyje tam jakieś młode małżeństwo,
dałaby sobie nawet uciąć rękę. Może mieszkający tam facet zna
się na samochodach? A jeśli w domu nie będzie jego żony, to
sprawa będzie jeszcze prostsza. Uśmiechnęła się tryumfalnie.
Zrobiła krok do przodu i
usłyszała świąteczną muzyczkę, która robiła za dzwonek w jej
komórce. Wyjęła telefon z kieszeni obcisłego płaszcza i
spojrzała na wyświetlacz. Przewróciła oczami.
Dobrze, że dzwoni
– pomyślała. – Będę
miała się na kim wyżyć.
***
Leniwie
wstałam z fotela. Wypadałoby troszkę posprzątać przed powrotem
Severusa. Znowu będzie marudzić, że nie pozmywałam naczyń po
wczorajszej kolacji. No i jeszcze wysypujące się śmieci z wiadra.
Niechętnie spojrzałam przez okno. Mróz i zimno. Na szczęści
śnieg już przestał padać.
Weszłam do kuchni i
wstrzymując oddech związałam czarny worek. Ciekawe, co tak
okropnie śmierdziało?
W przedsionku założyłam
buty i narzuciłam płaszcz. Wyszłam na zewnątrz i poczułam na
policzkach ukłucia grudniowego mrozu. Przy furtce dostrzegłam
obrzydliwie pomarańczowy samochód. Nie miałam pojęcia, do kogo
należy ten grat ani jakim cudem jeszcze jeździ.
- Ale dlaczego kazałeś mi
jechać samochodem?! – Dopiero po chwili zauważyłam brązowowłosą
kobietę, która najwyraźniej nie ma w domu termometru.
Stała na oblodzonym
chodniku w skórzanych kozakach na wysokiej szpilce. Do tego
śliwkowy, krótki płaszcz i cienkie pończochy. Nie zdziwiłam się,
kiedy dostrzegłam, że jej kolana trzęsą się jak galarety.
- I nie wymiguj się teraz!
– Najwyraźniej była zła na tego, z którym rozmawiała przez
telefon. – To jest twoja wina i tyle!
- Harry, do diabła z twoimi
głupimi teoriami. Masz natychmiast się tu pojawić! Jasne?
Ruszyłam ścieżką
prowadzącą do śmietnika. Miałam gdzieś kolejną mugolkę. To jej
problem, że w taką pogodę polega na maszynach, zamiast na swoich
nogach. Choć czy można polegać na stopach odzianych w obcisłe
kozaki?
- SPADAJ!!! Nie interesuje
mnie, że jesteś w pracy! Jest mi zimno i…
Usłyszałam trzaśnięcie o
chodnik. Spojrzałam w stronę kobiety. Coś, co znajdowało się za
mną musiało ją okropnie przerazić. Odwróciłam się mechanicznie
i… nic nie zauważyłam.
Dostrzegłam w jej oczach
przerażenie. Czy ja naprawdę tak strasznie wyglądałam? Może
faktycznie dzisiaj się nie uczesałam, ale nie jest to powód, aby
trząś gaciami ze strachu. A może miała jakiś atak?
Nie przejmując się nią,
poszłam w stronę furtki. Dzieliła nas coraz mniejsza odległość.
Cały czas patrzałam pod nogi. Nie chciałam nawiązywać żadnego
kontaktu.
- Ginny… - Usłyszałam.
Podniosłam wzrok i
spojrzałam w jej brązowe oczy.
- Znamy się? – zapytałam
lekko ogłupiona. Nie miałam pamięci do twarzy. Ba! Do niczego nie
miałam pamięci, ale nie kojarzyłam jej ani ze sklepu spożywczego,
ani nawet z kiosku. A poza tym, to po co ekspedientka miałaby
wytrzeszczać na mnie ślepia?
- Nie wygłupiaj się… -
jęknęła. – To jest niemożliwe, ja chyba zwariowałam.
Z ciekawością podniosłam
lewą brew. Chyba faktycznie brakowało jej piątej klepki, tylko że
to nie tłumaczyło skąd zna moje imię.
- Przestań podnosić tą
głupią brew! – wrzasnęła odrobinę za głośno. – Spadaj
nawiedzony duchu i nie przyjmuj więcej jej nawyków!
- Dobrze się pani czuje? –
zapytałam lekko zmieszana. Dlaczego Severusa nie ma akurat wtedy,
gdy jest potrzebny? Nie miałam zamiaru dyskutować z jakąś
wariatką.
- Pani? Jaka pani? Jesteś
Ginny? Na pewno jesteś Ginny Weasley, nie może być inaczej.
Nigdy wcześniej nie
słyszałam tego nazwiska, a może faktycznie było moje? W sumie
musiałam się jakoś nazywać.
- Mogę wiedzieć skąd
znasz moje imię?
- A mogę wiedzieć, jakim
cudem tu stoisz?
- Chyba się nie rozumiemy.
Znałaś mnie?
W oczach kobiety czaiło się
jeszcze więcej przerażenia. Lustrowała mnie dokładnie wzrokiem
tak, jakby chciała znaleźć szczegół, który odpowie jej na
wszystkie pytania.
- Znałaś? – powtórzyła.
– Wszyscy myślą, że nie żyjesz!
Znów rozbolała mnie głowa.
Tępy, pulsujący ból przeszkadzał mi w zebraniu myśli. Chciałam
jak najszybciej wrócić do domu i czekać na powrót Severusa.
- Spadaj – jęknęłam,
nie do końca panując nad sobą. – Nie wpychaj się w moje życie.
- Nie bój się mnie, nic ci
nie zro…
Nie dokończyła. Ze złością
zamachnęłam się workiem ze śmieciami, który cały czas
dzierżyłam w dłoni, po czym rzuciłam nim w kobietę. Stała, nie
do końca wiedząc, co zrobić. Nie obserwowałam jej zbyt długo.
Obróciłam się na pięcie i wbiegłam do domu, zatrzaskując za
sobą drzwi.
Rozdział cudowny. Taki tajemniczy i... inny. Bardzo mi się podobało. Fajnie wprowadziłaś Hermione, ale ten ubiór jakoś mi do niej nie pasował. Było genialnie. Już nie mogę się doczekać następnego rozdziału.
OdpowiedzUsuńPrzy okazji. Jeśli będziesz mnie informować o NN to prosiłabym byś zrobiła to w odpowiedniej zakładce - spam.
Pozdrawiam i ja Tobie również życzę miłych i pogodnych świąt w rodzinnym gronie :)
[przeciwnosci-zycia]
Mnie też się bardzo podobało:-) Zaskoczyła mnie ta "nowa" Hermiona, ale przypadła mi do gustu:)) Szkoda, że Ginny tak szybko uciekła, mogłaby przecież dowiedzieć się czegoś więcej... Wiesz co? Jestem pełna podziwu, że prowadzisz dwa opowiadania o Ginny i wciąż odnajdujesz nowe pomysły, żeby zainteresować czytelników. Naprawdę Cię podziwiam i gratuluję. Już składałam Ci życzenia świąteczne, ale chyba ponowne nie zaszkodzą, prawda? Wesołych Świąt!
OdpowiedzUsuńOooo, spotkanie Miony i Ginny - runda pierwsza!
OdpowiedzUsuńWybacz, nie chce mi się szukać wzrokiem w tekście błędów, nie dzisiaj (miało być "masz", a nie "maż" czy jakoś tak...). Powiem tak - masz pomysła! Przepraszam, raczej Pomysła, pełen szacunek dla twojej skromnej osoby!
Ruda nic nie pamięta i nagle spotyka niemionowatą Hermionę... A tekst brązowowłosej, że Ginny nie żyje, jest (albo raczej - był) no taki.... Inny? Tak, nie mając nic złego na myśli mówię, iż ta nowa Weasley jest na pewno o wiele lepsza od tej drugiej, szablonowej i kanonicznej. A niechże otworzą się wrota kariery pisarskiej przed tobą, bo kurczę, świetnie piszesz i masz w sobie to coś!
Czekam na następną część...!
P.s. Jeśli masz czas, mogłabyś wejść na smakujac-sny , moje nowe opowiadanie.
Przepraszam, że dopiero dziś, ale wcześniej nie miałam czasu. Co do rozdziału, to bardzo mi się podobało i cieszę się, że ta Hermiona jest inna. Nie zawsze musimy kierować się stereotypami, prawda? Ja coś wiem na ten temat... Poza tym uważam, że Severus powinien powiedzieć Ginny prawdę. I co z tym chłopakiem?
OdpowiedzUsuńDzięki za życzenia. ;* Też życzę Ci wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku.
To dopiero Hermiona musiała mieć minę, jak oberwała śmieciami. Ale też się wystroiła na taki mróz. Spódniczka, sukienka, czy co tam ona miała - krótsza od krótkiego płaszcza... Ale ona chyba nie da się tak spławić, co? Ja bym się nie dała.
OdpowiedzUsuńJeśli byś nie napisała, że to Hermiona, nigdy bym nie zgadła! :D Podoba mi się, jak ją wykreowałaś, po raz pierwszy spotykam się z taką jej interpretacją :)
OdpowiedzUsuńDziwię się trochę zachowaniu Ginny. Przecież mogła dowiedzieć się więcej, a ona po prostu uciekła. Choć z drugiej strony wiele przeszła i pewnie się bała...
Wesołych Świąt! :))
Czy ja dobrze rozumiem... po "śmierci" Ginny, Hermiona się z nim ożeniła? Tak ja mam to rozumieć? xd Hm, no proszę.. robi się coraz ciekawiej ;)
OdpowiedzUsuńZałożę się, że po powrocie Severusa, Ginny zaatakuje go milionem pytań o swoją przeszłość. No i dobrze. Chcę, żeby się dowiedziała o swojej przeszłości. Na pewno będzie to ciekawe ;) Życzę Wesołych Świąt ^^
{prioriincantatem.blog.onet.pl}
Blog dosłownie świetny, nieprzewidywalny i zupełnie wyjątkowy, odmienny. Podziwiam Twoją wyobraźnie, odwagę do opublikowania czegoś tak odmiennego i cieszę się, że jednak się na to zdobyłaś i podzieliłaś się tym z innymi. Postać Hermiony rzeczywiście wprowadziła trochę życia w opowiadanie. Jak to czytałam (tę rozmowę Ginny z Hermioną) serce szybciej mi załomotało. Mówię Ci, żal mi było Ginny - akurat kiedy Severus był potrzebny, to go zabrakło. Dopiero teraz zauważyłam, że wszystkie rozdziały napisałaś w tym miesiącu. Naprawdę podziwiam Twoją systematyczność. Życzę powodzenia w pisaniu, deklaruję się jako stała czytelniczka. Jestem oczarowana. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńMakabra z aineingarp-hp.blog.onet.pl
Cześć. Bardzo dziękuję, że mnie powiadomiłaś o nowym rozdziale, mam nadzieję, że nadal mnie będziesz informować. Nie wiedzialam czego powinnam się spodziewać w kolejnej notce... spodziewałam się czegoś ciekawego, ale czegoś TAKIEGO to się nie spodziewałam... serio, serio. Początek notki rewelacyjny, Hermiona wyklinajaca swój "liksusowy" samochód, swoją droga kierowca rajdowy z niej nie będzie. Dobrze, że chociaż zaczarowała opony, ktore się teraz się ślizgały na drodze. Zaskoczyłaś mnie tak wykreowaną postacią Hermiony. Przyznam się szczerze, że mi sie bardzo spodobała, była inna od oryginału i to spowodowało, że świetnie się o niej czyta. Bije brawa, bo moim zdaniem genialnie wprowadziłaś postać Hermiony.
OdpowiedzUsuńGdy nastąpiło BUM chciało mi się śpiać, biedna Hermiona na dworze zimno, a jej samochód przestał działać. Prawdziwy dramat. Hermiona żoną Harry'ego? No to się dobrali, hehe. Swoją drogą nieźle się mu oberwało od żonki, ktora się wręcz na nim wyżyła za samochód... w mogła się zwyczajnie teleportować, hihihi.
Druga część z Ginny spowodowała, że mi szczęka opadła. Jeśli dobrze zrozumiałam, to Ginny straciła pamięc? Ze słów Hermiony wynika, że wszyscy myślą, że ona nieżyje? Czy to oznacza, że Severus okłamuje Ginny? Bo chyba wie kim ona jest, zna jej przeszłość?
Spotkanie Ginny i Hermiony było dośc napięte, gdyż ta pierwsza uznała Hermionę za wariatkę, hehe. Co zrobi Harry, gdy dowie się, że Ginny żyje? A Severus będzie próbował zatrzymać przy sobie Ginny?
Jednym słowem kochana boski rozdział, bardzo mi się podobał. Świetnie, że mnie o nim powiadomiłaś. Przepraszam, że wcześniej nie zostawiłam komentarza, nie miałam czasu usiać na komputerze, mam jednak nadzieje, że to nie problem i nadal będziesz mnie powiadamiać. Piszesz świetnie, super wciągająco i tajemnczo.. dla mnie bomba :D
Proszę o dalsze powiadamianie i szybciutkie napisanie ciągu dalszego :D
Trzymaj się cieplutko :*
Pozdrawiam,
Jeśli chodzi o mnie, to Hermiona mi się jak najbardziej podoba, z wyjątkiem jej ubioru. Ale czepiać się nie będę. Czy jej mężem jest Harry? xd Ginny musi mieć pewnie teraz mętlik w głowie. Spotkała kogoś zupełnie jej obcego, a jednak tak bliskiego. Severus na pewno nie będzie zadowolony z takiego obrotu spraw.
OdpowiedzUsuńCóż ja tu mogę powiedzieć? No sama nie wiem... Rozdział jak zwykle cudowny! Nie ma się co dziwić, w końcu Ty go pisałaś, no nie? :>
OdpowiedzUsuńI wiesz co? Strasznie podoba mi się Hermiona którą wykreowałaś. Jest taka inna, świeża. ^^
Z niecierpliwością czekam na następny rozdział i życzę Wesołych Świąt! ;*
Bardzo oryginalny pomysł, ciekawe wykonanie... Wszystko ma sens, tylko fakt, że Ginny wcześniej nie interesowała się swoimi korzeniami, trochę mi nie pasuje, bo nie ma żadnej widocznej przyczyny. ubóstwiam Cię za fakt, iż wprowadziłaś Severusa. jest inny niż zwykle, bardziej opiekuńczy i mam nadzieję, że wytłumaczysz dlaczego. Dobrze, że Ginny nie pamięta tych tortur, jednak z drugiej strony straciła wcześniejsze życie... ach, dziwne to. Bardzo podoba mi się Twoja niekonwencjonalna wizja Hermiony, taka histeryczka z niej. Szkoda, że tak krótko piszesz, ale fajnie,że często.
OdpowiedzUsuń