piątek, 1 kwietnia 2011

Śmierć nie daje za wygraną IV


     Kiedy na powrót otworzyłam oczy, otaczało mnie intensywne białe światło. Znajdowałam się w nieznanym sobie pokoju, całym w bieli. Najbliższą ścianę  przysłaniały pionowe żaluzje, nad moją głową wisiała oślepiająca lampa. Leżałam na dziwnym, twardym łóżku z metalowymi poręczami. Poduszki były płaskie, a ich wypełnienie zbrylone. Przy moim uchu coś intrygująco pikało.
     Od mych dłoni biegły przezroczyste rurki, czułam też, że mam coś przyklejone do twarzy pod nosem.
     Niewygoda sprawiła, że nie czułam strachu. Martwiła mnie tylko jedna rzecz. Najprawdopodobniej trafiłam do mugolskiego szpitala, gdzie panowały nieznane mi zwyczaje.
     Podniosłam rękę, aby pozbyć się obcego ciała nad ustami.
     - Nawet nie próbuj. – Powstrzymały mnie ciepłe palce.
     Patrzył na mnie mężczyzna w białym kitlu. Jego ciemnoniebieskie oczy lustrowały mnie dokładnie. Lewą ręką zmierzwił swoje brązowe włosy. Byłam pewna, że gdzieś już go widziałam, jednak teraz za bardzo bolała mnie głowa, abym mogła sobie coś przypomnieć.   
     Po chwili odwrócił drażniące światło lampy w kierunku ściany. Zamrugałam gwałtownie, kiedy przed moimi oczami pojawiły się czarne plamy. Mężczyzna wyjął z kieszeni cienki i długi przedmiot, który po chwili również posłużył jako mała latarka. Pomachał nim kilkakrotnie przed moimi narządami wzroku.
    - Myślę, że wszystko jest w porządku. Zostawimy tu panią do jutra, na obserwacji. Czy mogłaby mi pani podać swoje dane i numer telefonu kogoś z rodziny lub bliskiego przyjaciela?
     - Nie – szepnęłam.
     - Słucham? Co – nie?
     - Nic nie powiem i nie zostanę tu ani minuty.
     Chciałam się podnieść, jednak moje ciało odmówiło mi posłuszeństwa. Byłam tak zmęczona, że nie potrafiłam wykonać nawet drobnych ruchów.
     - Proszę się uspokoić – rzekł, a w jego głosie nie wyczułam nawet nutki paniki. – Wystarczy, że poda pani numer do bliskiej osoby. Z resztą poradzimy sobie sami.
     Przyjrzałam mu się dokładniej. Tak bardzo chciałam przypomnieć sobie jego twarz. Wąskie usta, zadarty nos i kościste policzki.
    - Wiem! – krzyknęłam trochę zbyt głośno.
    - Przypomniała sobie pani numer? – Wyjął z kieszeni notes i coś do pisania. – Do kogo dzwonimy?
     - My się znamy. To znaczy nie pamiętam imienia, ale ostatniej zimy prawie potrąciłeś mnie tym czymś na dwóch kółkach.
     Widziałam, jak na jego ustach pojawił się mimowolny uśmiech. Byłam pewna, że też sobie przypomniał.
     - To był rower – oznajmił. – A ja mam na imię Oskar. A ty, jak dobrze pamiętam, jesteś Ginny?
     - Tak – rzekłam.
     - Co robiłaś w tym samochodzie? Ta kobieta jest niepoczytalna!
     - Wiesz, zdążyłam zauważyć…
    Zapadła chwila milczenia, którą przerywało tylko ciche pikanie aparatury.
     - Musisz mi pomóc – jęknęłam, przerywając niewygodny moment.
     Spojrzał na mnie podejrzliwie. Kim właściwie dla siebie byliśmy? Widzieliśmy się tylko raz w życiu. W dodatku nie było to przyjemne spotkanie. Jednak co mi teraz zostało, jak nie spróbować mu zaufać i poprosić o drobiazg. Zyskać mogłam wiele, a stracić… cóż, właściwie gorzej być już nie mogło.
     - O co chodzi? – zapytał, jednak cały czas był zdystansowany.
     - Muszę wrócić do domu, a nikt nie może mnie tu zobaczyć.
     - Nie rozumiem… Powiedz mi chociaż jak się nazywasz?
     Cóż to za głupie pytanie. Przecież ja nie miałam pojęcia o własnym nazwisku.
     - Smith – skłamałam, baz mrugnięcia okiem.
     - Posłuchaj, jeśli ktoś cię prześladuje, to możesz zgłosić to policji.
     Pokręciłam głową, co wywołało jeszcze większą falę bólu. Przeklęłam pod nosem. Prawą ręka starałam się rozmasować skroń. Ach, ile bym dała, aby już się obudzić.
     - Boli cię głowa? Może powinienem zrobić dokładne badania. W sumie nie widziałem  żadnego guza. Może to być uraz wewnętrzny i…
     - Zamknij się – syknęłam, a po moim policzku popłynęły słone łzy. – Nie pomożesz mi. To już trawa od dłuższego czasu.
     - Jesteś chora? Stwierdzono u ciebie jakiś przewlekły stan?
     - Mam amnezję – szepnęłam tak cicho, że sama ledwo się usłyszałam.
     - Co? Od jak dawna?
     - To już jakieś siedem albo osiem lat. Oskarze, nie patrz tak na mnie. Nie pomożesz mi. Nie znajdziesz na to leku.
     - Jak to się stało? To znaczy, miałaś jakiś wypadek?
     Pokręciłam głową.
     - To bardziej przez urazy psychiczne. Tortury, gwałt…
     - Twoje ciało nie zdradza takiej przeszłości – powiedział, oglądając moją twarz dokładnie. Uśmiechnęłam się delikatnie.
     - Nie wszystko jest widoczne na pierwszy rzut oka.
     - Przykro mi – szepnął.
     - Wiem, mi też…
     Obserwowałam go dokładnie. Wpatrywał się w promienie słońca, które leniwie wpadały przez szczeliny w żaluzjach. Nie chciałam na niego naciskać ani nic mówić, aby nie przeszkodzić mu w myśleniu. Właśnie tego nauczył mnie Severus. Człowiek każdą decyzję musi podjąć samemu, my możemy go tylko naprowadzać na odpowiedni tor. Jednak krańcowość jest po jego stronie.
     - Dlaczego nie chcesz nikogo widzieć? – zapytał po chwili, ponownie odwracając głowę w moją stronę.
     - Bo oni chcą zniszczyć i odebrać mi szczęście. Błagam… zabierz mnie do domu.
     - A co z tym mężczyzną, z którym mieszkałaś?
     - Mieszkam – poprawiłam go bezwiednie. – Musiał wyjechać na kilka dni. Prawdopodobnie niedługo wróci.
     - Jesteś taka tajemnicza i inna. Nie wiem, czy potrafię złamać zasady i ci pomóc.
     - Powiedz, że żartujesz.
     - Dlaczego byłaś w samochodzie tej kobiety?
     Jego pytania zaczęły działać mi na nerwy. Męczyły mnie niesamowicie. Powieki zaczęły mi się same zamykać., Najchętniej zasnęłabym i obudziła się w domu u boku Severusa.
     - Daj mi już spokój – jęknęłam.
     - Wiesz, że jesteśmy około trzy godziny drogi od twojego domu? Za chwilę zrobi się ciemno. Może to zaczekać do jutra?
     - Nie.
     - Dlaczego?
     - A dlaczego ty ciągle zadajesz mi pytania? Ja już nie mam siły na nie odpowiadać.
     - Dobrze. Całą odpowiedzialność biorę na siebie.
     - Dziękuję.
     Podszedł do mnie i zaczął odłączać  mnie od całej aparatury. Gdy w końcu skończył, owinął moje ciało szczelnie w gruby koc i wziął w ramiona.
     - Przed nami daleka droga – rzekł. – Będziemy mieli dużo czasu na opowieści.
     Oparłam zmęczoną głowę o jego tors. Już prawie zasnęłam, kiedy drzwi otworzyły się z trzaskiem i stanął w nich niewiarygodnie zszokowany mężczyzna.

7 komentarzy:

  1. Hm, czyżby Harry? Tak obstawiam ; )
    I pojawił się Oskar. Myślałam, że już całkowicie wyrzuciłaś go z opowiadania, ale jednak nie. Mam nadzieję, że pomoże Ginny, chociaż ta osoba co wtargnęła wszystko zepsuje.
    Swoją drogą, ciekawe gdzie trafiła niepoczytalna Hermiona... Byle jej prędko nie wypuścili : )
    Pozdrawiam i cieszę się, że już wróciłaś! : *

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Ginny, trafiła w takie okropne miejsce... Ale przynajmniej ten Oskar zechciał jej pomóc. To jednak jest dobry człowiek... A co się stało z Hermioną? Na psychiatrii ją zamknęli? Powinni. I kto tam przyszedł? Mam nadzieję, że Severus, ale z moim szczęściem to chyba będzie

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się porobiło.. cały czas myślę o tym, kiedy ruda wreszcie spotka swoją rodzinę, a tu ciągle coś się dzieje i w końcu powoli wymazujesz mi to z pamięci... Szpital to okropne miejsce, ale w życiu bym nie pomyślała, że tym lekarzem będzie Oskar (ogólnie zapomniałam o nim) no i ta postać co się nagle w drzwiach pojawiła.. Harry? Z Twoich poprzednich komentarzy wynika, że to nie Sev, a byłoby tak pięknie.. zabrałby ją do domu i żyliby długo i szczęśliwie.. ale nie! musiałaś znowu coś dopisać i znowu mnie zaintrygowałaś, bo jestem ciekawa co będzie dalej ;) Pozdrawiam! U mnie wena jakos kiepsko szwankuje, ostatnio nic nie pisałam bo musiałam napisać opowiadanie na konkurs który trzeba wysłać do innej gminy i tylko ja z całej szkoły cokolwiek napisałam... ale teraz postaram się napisać coś o Petunii lub na Ginny.

    OdpowiedzUsuń
  4. Ach, znowu smutno... :-( Ginny to ma strasznie przerąbane, ciągle napotykają ją jakieś problemy, aż mi jej szkoda, choć nie istnieje. Cóż, mam nadzieję, że jej życie się w końcu jakoś ułoży. Zastanawia mnie, co się dzieje z Hermioną? Niewiele o niej wspominałaś w tej notce, a chciałabym się dowiedzieć, czy została jakoś ukarana, bo, choć lubię Hermionę z HP, to jej wersja, która pojawiła się w Twoim opowiadaniu strasznie mnie wkurza i zasługuje na porządną karę. Początkowo naszła mnie myśl, że tym mężczyzną, który wpadł na Oscara i Ginny jest Severus, ale po chwili zaczęłam mieć wątpliwości i teraz już sama nie wiem. Jestem bardzo ciekawa, jak bardzo wpłynie on na bieg wydarzeń. Jeśli już o tym mowa, to Oscar nie wykazał się odpowiedzialnością i rozsądkiem, przystając na prośbę Ginny. To niebezpieczne i, choć Ginny jest ryzykantką, nie powinna tak szaleć.
    Znalazłam kilka błędów, a że mam Twoją zgodę na wytykanie ich, to nie pozostaje mi nic innego jak z tego pozwolenia skorzystać:-P
    "Najprawdopodobniej trafiłam do mugolskiego szpitala, gdzie panowały nie znane mi zwyczaje." - myślę, że wyraz "nieznane" należy pisać razem
    "To już trawa od dłuższego czasu." - "trwa
    "- A dlaczego ty ciągle zadajesz mi pytania." - zamiast tej kropki na końcu powinien być znak zapytania
    I to tyle w kwestii błędów.
    Mam nadzieję, że szybko dodasz nowy rozdział, bo zostawiłaś zbyt dużo niewyjaśnionych sekretów, żeby ociągać się z ich ujawnieniem xD
    Pozdrawiam:)
    Abigail [zielonymi-oczami-lily]

    OdpowiedzUsuń
  5. O, czyli ja się łapię do powiadomienia :)
    A wracając do treści, w końcu pojawił się (ponownie) Oscar. Dziwne, że on jej nie pamiętał. Przecież rude jest charakterystyczne. Cóż, faceci są mało spostrzegawczy. Ech, myślałam, że będzie fajnie, że Oscar zabierze ją do domu, gdzie będzie czekać Severus, Hermiona zostanie na zawsze zamknięta w wariatkowie i wszystko skończy się szczęśliwie. A tu nie, musiał się pojawić ten idiota na końcu. Czy on nie mógł siedzieć w domu? Nie musiał się przyczłapać i pewnie wszystko zniszczy.
    z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Condawiramurs14 lipca 2012 17:49

    hm, dobrze, że trafiła na tego oskara, choć zbyt inteligentnym lekarzem to on nie jest, ja bym jej nie puściła :) nawwet pod własną eskortą, jets w okropnym stanie...a hermiona faktycznie JEST nieobliczalna. ciekawe,co się z nią stało!

    OdpowiedzUsuń
  7. Na reszcie pojawił się Oscar. W prawdzie wcześniej myślałam, że będzie miał większą rolę w opowiadani, wtedy myślałam o romansie. ;d No ale i tak należy mu się ogromna wdzięczność. W końcu nie każdy lekarz zgodziłby się pomóc Ginny i tak o, po prostu wyprowadzić ją ze szpitala.

    OdpowiedzUsuń