Obudził mnie krzyk, mój
własny krzyk. Ból był zbyt silny, aby móc ugryźć się w język
i zacisnąć wargi. Cierpiała każda cześć mojego ciała. Każdy
kawałek poranionej skóry. Jednak było coś jeszcze gorszego.
Pustka… Kim byłam lub kim nie byłam? Jak miałam na imię, czy
miałam rodzeństwo, czy przyjaciele za mną tęsknią, czy rodzice
mnie kochali, czym się interesowałam, gdzie mieszkałam i ile
miałam lat?
Zmusiłam się do otwarcia
oczu a raczej jednego. Drugie skrywał ciężki opatrunek. Nie
widziałam nic. Mieszanina bladych barw.
Nie miałam już siły
krzyczeć. Zacisnęłam ręce w pieść i uderzyłam nimi w twardy
materac.
Usłyszałam ciche kroki.
Ktoś usiadł obok mnie. Ogarnęła mnie panika. Niemożliwy do
opisania strach. Energicznie mrugałam okiem, próbując przyzwyczaić
je do światła dziennego, które wpadło do pomieszczenia przez
uchylone drzwi. Pomału zaczęłam dostrzegać cienie, kontury, a
później pełne kształty.
Obok mnie siedział
czarnowłosy mężczyzna. Spoglądał na mnie swoimi zimnymi oczami.
Jego chłodna dłoń dotknęła mojego czoła, co wywołało falę
kolejnego bólu. Jęknęłam głośno.
- Przestań – syknęłam,
a mój głos zabrzmiał dziwnie obco. – Powiedz mi, kim jestem?
- Jeśli przeżyjesz tę
noc, to dowiesz się wszystkiego – odpowiedział.
- Co? Chcesz, abym umarła,
nie znając swojego imienia?
- A co zmieni ta wiedza? –
odpowiedział pytaniem na pytanie.
Starałam się zebrać
myśli, jednak na darmo. W mojej głowie wszystko wirowało.
- Weź to – powiedział po
chwili, podając mi pluszowego misia. – Przyda ci się.
Nic więcej nie usłyszałam.
Odwrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju, zamykając za sobą
drzwi.
Spojrzałam jednym okiem na
maskotkę. Nie widziałam w niej nic specjalnego. Duże oczy i
czerwona kokarda na szyi. Poranioną dłonią pogładziłam go po
głowie i przytuliłam do obolałej piersi.
Ból, ból, ból…
Cierpienie, mantra, żałość. Choć nawet te słowa nie
odzwierciedlały tego, co czułam. Otaczała mnie ciemność. Nie
wiedziałam, czy jest noc, czy dzień. Tylko czarna, nieprzenikniona
niczym pustka…
Szukałam po omacku
czegokolwiek, czegoś co mogłam zacisnąć w swej pięści i dusić
bez końca. Moje dłonie jednak na nic nie natrafiły. Szarpnęłam
zębami za kołdrę.
Mój własny krzyk mnie
ogłuszał. Wiłam się jak jeszcze mokra ryba wyjęta z wody.
Wiedziałam, że sprawia mi to jeszcze większy ból. Niezabliźnione
rany otwierały się na nowo, brudząc prześcieradło szkarłatną
krwią i brudną, żółtą ropom.
Nagle wszystko ucichło. Nie
słyszałam już własnego głosu, nie miał on znaczenia. Zamknęłam
oczy i próbowałam się choć trochę uspokoić. Może umieranie
wcale nie jest takie złe? Tylko dlaczego to tak strasznie boli? Czy
naprawdę muszę tyle wycierpieć, aby być szczęśliwą?
Mój oddech stał się
przyspieszony, piersi unosiły się w coraz szybszym rytmie. Przez
chwilę łudziłam się, że to już koniec. Na moich wargach pojawił
się nawet błędny uśmiech.
I nagle wszystko wróciło
ze zdwojoną siłą. Nie potrafiłam już nad sobą panować, już
nie…
~*~
Dlaczego jej pomogłem?
Przecież sam powinienem uciekać i schować się jak najszybciej, a
nie brać tę dziewczynę na wychowanie. Może miałaby na tyle
szczęścia, aby Zakon znalazł ją, zanim nie będzie za późno.
Ale nie, mnie Severusa Snape’a musiało ruszyć sumienie. Wydawało
mi się, że naprawię wszystkie szkody, które wyrządziłem innym,
składając ją? Przecież to śmieszne.
Na domiar złego nie
potrafię jej tak naprawdę pomóc. Nie mogę uśmierzyć bólu, nie
znam leków, które przywrócą jej pamięć. W dodatku nie mogę
słuchać jej krzyków w nocy. Najwyraźniej jestem zbyt… o nie, to
słowo nigdy mi nie przejdzie przez gardło. Dlaczego więc wyciszam
pokój, a następnego dnia rano idę do jej pokoju z nadzieją,
że zastanę ją martwą? Na to pytanie nie znam odpowiedzi.
Podziwiałem ją w duchu za
siłę i upór. Nie spodziewałem się tego po dorosłej osobie, a co
dopiero po szesnastoletniej dziewczynie? Może najwyższy czas
potraktować ją poważnie, a nie czekać, aż zabije ją zakażenie?
Nacisnąłem na klamkę i
pchnąłem drewniane drzwi. Otworzyły się z lekkim skrzypem.
Przekroczyłem próg pokoju. Nie było w nim ciemno. Całość
spowiła tylko lekka szarość poranka. Mój wzrok padł na brudnym
od krwi i ropy łóżku.
Siedziała na nim ona.
Skuliła się jak najbardziej mogła. Ramionami obejmowała nogi, a
głowę oparła na kościstych kolanach. Ze spokojem mogłem policzyć
wszystkie je żebra. Na brzuchu siedział pluszak, na którym
wyżywała się co noc. Nie miał już kokardy, uszu i jednej łapy,
natomiast brzuch rozszarpała najprawdopodobniej dzisiaj.
Obserwowała mnie, a w jej
oczach czaił się strach. Opatrunek na głowie spadł w czasie fali
bólu. Teraz mogłem oglądać jej otwartą ranę na ogolonej głowie.
Wzdrygnąłem się na jej widok. Jak mogłem dopuścić ją do
takiego stanu? Prawe oko zupełnie zniknęło pod brudnymi zakrzepami
ropy. Roztrzaskany nos wyglądał, jakby nigdy nie miał już wrócić
do normalnego kształtu, a dolna warga opadła, ukazując golną
szczękę z połamanymi zębami. Byłem wręcz przekonany, że
oczyszczając wszystkie obrażenia, sprawię jej jeszcze większy
ból.
- Jak się czujesz? –
zadałem głupie pytanie.
Jej wargi wygięły się pod
dziwnym kątem. Miało to chyba zastąpić uśmiech.
- Jesteś podły –
jęknęła.
- Podły? – powtórzyłem.
– Dlaczego?
- Bo nie chcesz mnie zabić…
Sam nie wiedziałem, co mam
o niej myśleć. Przez cały czas wydawało mi się, że robię
wszystko, aby zakończyła swój żywot, a teraz słyszę takie
wyznanie? Chyba naprawdę jej nie doceniłem.
- Nie zabiję cię –
odpowiedziałem cicho.
Kiwnęła delikatnie głową,
po czym zaczęła bawić się bandażem na nadgarstku. Najpierw go
rozwijała, a później zaciskała najmocniej jak się dało.
Materiał splamiła karminowa, metaliczna ciecz.
- Przestań – rzekłem,
chwytając ją za rękę. Pisnęła, a po policzkach spłynęły łzy.
- Nie rób tak – jęknęła.
– To… boli…
Zapadła chwila milczenia,
którą przerywało jej pociąganie nosem.
- Powiesz mi coś? –
zaczęła nieśmiało.
- Zależy co chcesz
wiedzieć.
- Jak mam na imię?
- Ginevra –
odpowiedziałem.
- Co? Przecież to
głupie… - jęknęła, najwyraźniej takich rzeczy się nie
zapomina.
- Wszyscy mówili na ciebie
Ginny – sprostowałem.
- Tak lepiej… A ty, jak
masz na imię?
- Severus.
- Ach.
Milczała. Pewnie starała
się wszystko pokładać w głowie.
- Severusie, zrobisz coś
dla mnie?
Spojrzałem jej prosto w
oczy. Z jednej strony byłem zdziwiony, że tak szybko mi zaufała,
ale z drugiej… co innego jej pozostało? Teraz mieliśmy tylko
siebie.
- Co takiego? – zapytałam.
- Poskładasz go? –
Wyciągnęła w moją stronę zmasakrowanego pluszaka.
Zlustrowałem go dokładnie
wzrokiem. Nie potrafiłem sobie nawet wyobrazić emocji, które nią
targały, kiedy go rozrywała.
- Tak – odpowiedziałem. -
Ale to później. Najpierw poskładam ciebie.
Wpatrywałam się w błękitne
niebo i leniwie snujące się po nim obłoki. Promienie
wiosennego słońca wysuszyły kałuże po ostatnich deszczach.
Palcami lewej dłoni przeczesałam długie, rude włosy. Utkwiłam
wzrok w przechodniach.
Wyprostowałam się i
weszłam do pokoju, zamykając za sobą drzwi od balkonu. Na moim
łóżku siedział Severus, przyglądał mi się uważnie.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Wiedział doskonale, że nie
potrafię mu odmówić.
- Zgadzam się – rzekłam,
zajmując miejsce obok i kładąc na kolanach pozszywanego misia. –
Zresztą, ja i tak nie mam nic do gadania.
- Oczywiście, że masz.
- Chcesz, abym zaczęła
histeryzować? – spytałam, chwytając jego zimną dłoń.
- Wiem, że nie zaczniesz.
Uśmiechnęłam się słabo,
po czym szepnęłam: jestem gotowa.
Przeczytałam. Rozdział jet wstrząsający, tym bardziej, że mam lekką awersję do pluszowych misiów. Ze smutkiem muszę zawiadomić, że wkradło się parę literówek, m.in. czego kol wiek zamiast czegokolwiek. Nie chcę szukać więcej, gdyż rani to moje serce. Mam nadzieję, że cię nie uraziłam?
OdpowiedzUsuńTo było wspomnienie z czasów zaraz po upadku Toma, tak? A ten misio był taki słodki, dlaczego ona go popsuła? I kiedy to było, to na końcu? Na co gotowa?
OdpowiedzUsuńNo wiesz co...
Teraz się będę zastanawiać. I jeszcze chcesz mnie torturować. Bo niby wiem, że notka już jest, ale trzeba na nią czekać...
Szokujące, ile Ginny musiała wycierpieć. Brawo za tę notkę, jest w niej... tak głębia. Ja chyba nie umiałabym tak opisać tych emocji panny Weasley. I ten motyw z pluszakiem... To naprawdę było piękne.
OdpowiedzUsuńI ten rozdarty Sev. Zawsze wiedziałam, że jest dobry i ma ludzkie uczucia.
Epilogu? Czyli masz już praktycznie napisaną całą opowieść?
Zdradź, ile jest rozdziałów? ;D
I tak jak napisałam na Ginevra-Molly-Weasley, cieszę się, że wróciłaś!
;*
Zdecydowanie Twój najlepszy rpozdział tutaj. JEden z najwazniejszych postów, bardzo dobrze przemyślany i zreazliwaony. Dobrze, że pokazałaś to z dwóch punktów widzenia - to po pierwsze. dzięki temu zarówno wtrząsnełas czytelnikiem, jak i pokazałaś nadzieję, to, jak zmieniał się Severus.... jak dobrze, że udało mu się ją poskładać. no i wielki plus za symbol misia, dawno sie tak nie wzruszyłam. a koniec również adektwatny do całości i tak ją dobre podsumjacy. czekam z niecierpliwościa na następną notkę, mając nadzieję jednocześnie, że bedzie za tydzień, a nei za dwa xD
OdpowiedzUsuńEpilog?! Żywię nadzieję, że tylko napisałaś epilog, ale przed nim zamierzasz opublikować jeszcze mnóstwo rozdziałów. To nie może być koniec Twojego opowiadania! Jeśli tak zniszczysz moją nadzieję, to nie dość, że będę bardzo zła, to jeszcze Ty będziesz miała na sumieniu zaniżenie poziomu szczęścia biednej Abigail, która od miesięcy musiała na to szczęście czekać!
OdpowiedzUsuńCo do samego rozdziału, to oczywiście jest świetny, choć przerażający. Stan biednej Ginny najbardziej mnie poruszył. Taka młoda dziewczyna, a już tyle przeszła... :( Opisałaś te odczucia tak pięknie... Nie ukrywam, zachwyciłam się. Spodobało mi się też to, że pojawił się fragment z perspektywy Severusa:) To wspaniały dodatek. Hm... Znalazłam kilka literówek, takich drobnych, ale jednak...
"I naglę wszystko wróciło ze zdwojoną siłą." - nagle
"Siedziała na n im ona. Skuliła się jak najbardziej mogłaś. " - nim, ona
"Na brzuch siedział pluszak, na którym wyżywała się co noc." - brzuchu
Z błędów to tyle:) Widzę, że zmieniłaś szablon. Nawet tekst jest równiutko, jak w notatniku! Jestem pod wrażeniem:)
Pozdrawiam^^
"Siedziała na n im ona. Skuliła się jak najbardziej mogłaś. "
OdpowiedzUsuńTakie drobne literóweczki - jedyne jakie wyłapałam!
Bardzo podobały mi się te wspominki! Pięknie ukazane emocje i cały ten tragizm sytuacji! Cudo! Też jestem z Ciebie dumna! I mimo że chcę, żeby ten blog trwał jak najdłużej, to nie mogę doczekać się epilogu! ;)
Co mnie najbardziej poruszyło? To, że umieściłaś wspomnienie Severusa. Rozczuliłam się nad tym.
OdpowiedzUsuńWiele musiało go kosztować uratowanie Ginny. Musiał patrzeć na to, jak cierpi, jak jest oszpecona. Mógł pójść na łatwiznę. Mógł wypowiedzieć jedno niewybaczalne zaklęcie i zabić ją, pozbyć się ciała i mieć to gdzieś. W końcu był śmierciożercą. Ale nie, odezwały się w nim resztki rozumu, współczucia... odwagi? Cokolwiek nim kierowało, zachował się bardzo szlachetnie.
Czy teraz mam spodziewać się opisania życia Ginny zaraz po tym jak Severus wyrwał ją ze szponów śmierci? Ach, no i zapomniałam dodać, że fragment z tym pluszowym misiem był bardzo smutny. Biedna Ginny, musiała na czymś wyładować swój strach i swoją niemoc.
Łoch, ale się rozpisałam :D Czekam niecierpliwie na kolejną część :)
Rozdział przeczytałam już wczoraj, ale nie miałam, kiedy skomentować. To dobrze, bo przynajmniej dzisiaj mogłam zobaczyć Twoje kolejne dzieło, jakim jest szablon. ;)) Prosty, ale ma w sobie coś takiego, co nie pozwala oderwać od niego oczu, przynajmniej ja nie potrafię. A teraz rozdział... Ginny rzeczywiście szybko zaufała Severusowi po tym, co jej zrobili. Z jednej strony jej się nie dziwię, w końcu zawdzięcza mu życie, chociaż ona pragnie umrzeć. Dobrze, że Severus jednak nie wysłuchał jej prośby co do tego. Do tego pokazałaś go tutaj jako osobę wrażliwą, co mi się bardzo podoba. ;)) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNowy szablon bardzo ładny. Jakbyś miała taką podusię, to bym Ci ją zabrała i wywiozła do Wrocławia. Ha, ha, ha!
OdpowiedzUsuńA co do notki to bardzo mi się podobała :)
Najbardziej fragment o Severusie, chociaż jego zachowanie było takie trochę dziwne. Z jednej strony Severusowe, z drugiej jednak nie do końca. Tylko, że w jednym miejscu zmienił on płeć, no ale przecież każdemu może się zdarzyć. Nie? A tak na poważnie jeszcze raz zrobisz coś takiego mojemu Severusowi to osobiście uduszę i nigdy więcej nie dostaniesz cukru.
Pojawił się błąd ortograficzny: ropom - ropą.
Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy, a jak będzie mi się za bardo dłużyć, to sobie za tydzień w piątek poczytam ciąg dalszy ^ ^.
Pozdrawiam serdecznie :)
Nie myślałam, że to się tak potoczy. Można powiedzieć, że po cichu chciałabym, żeby ten rozdział był inny, ale się zamknę, będę siedziała cicho i będę czekać na kolejny odcinek albo kolejne twoje opowiadanie.
OdpowiedzUsuńOsobiście mi się szablon podoba. Jest ładny, delikatny, użyłabym nawet słowa "przestrzenny". Poraża mnie tylko ten biały pas po prawej. Ładnie się komponuje resztą szablonu, ale jakoś tak mi tu nie pasuje...
P.S - Chciałabym mieć takiego misia. Może to dziecinne, ale chciałabym, żeby ktoś dał mi pluszaka. Zabawka ta byłaby w moim sercu na zawsze...
Ale takiej poduszki bym nie chciała. O nie! Zdecydowanie!
[mrs-zabini]
To było straszne i krwawe. Na miejscu Severusa nie wiem, czy zachowałabym zimną krew. Dobrze, że jej nie zabił i uratował. Severus, choć bywa okrutny, jest także miłosierny i współczujący. I za to go kocham.
OdpowiedzUsuńJaki epilog, ja się pytam? Nie no, brzmi to, jakbym była niedorozwojem niepojmującym, że wszystko ma swój koniec. :) Poza tym wyczesany w przestrzeń kosmiczną szablon. Ach, chciałabym tworzyć takie cuda jak Ty, ale wszystkiego mieć nie można. ;)
U mnie nareszcie VI rozdział. Zapraszam ;*
[i-am-lord-voldemort] Pozdrawiam!
P.S. Biedy misiek...
ak miło, że po tak długiej przerwie pojawiło się coś. Nawet nie wiesz, jak Ci zazdroszczę, że piszesz z takim wyprzedzeniem i masz już skończone całe opowiadanie. Gratuluję wytrwałości, bo to naprawdę godne podziwu ;) Rozdział podobał mi się. Ciekawie umieściłaś wydarzenia z perspektywy Severusa i Ginny. Tak okropnie mi jej szkoda, Twoje opisy są tak brutalnie realistyczne. Miałaś świetny pomysł w pomieszaniu wydarzeń, ciągle dowiadujemy się czegoś nowego, nic nie jest podane tak prosto z mostu, tylko stopniowo i chaotcznie. W moim osobistym odczuciu może nawiązywać to do tego, że jakby te wspomnienia powracają do nas tak, jak do Ginny. Przemyślane, błyskotliwe! Czekam na następny rozdział i mam nadzieję, że pojawi się niedługo w całej okazałości ;)
OdpowiedzUsuń