czwartek, 16 czerwca 2011

Epilog

Lustro w ozdobnej ramie od lat pokazuje prawdę o moim ciele. To w nim pierwszy raz widziałam swoje odbicie. To ono ukazało rany, których wspomnienie obrzydza do dnia dzisiejszego.
Teraz znów stoję przed nim. Włosy ponownie stały się krótkie, ciało wychudzone. Jedynie skóra jest gładka i dobrze nawilżona. Nie ma ropy, nie ma krwi,nie ma pęcherzy, nie ma ran. Pozostały blizny, może nie są one widoczne na pierwszy rzut oka, ale jakby się mocno przyjrzeć...nie! Szukam ich specjalnie, robię to na siłę.
Mam na sobie czarną, obcisłą sukienkę bez ramiączek. Odsłania moje kościste kolana. Na stopach mam czerwone pantofle na wysokim obcasie. Wyglądam jak nie ja. 
Chwyciłam tusz do rzęs i już chciałam go nałożyć, jednak przerwał mi jego głos.
- Nawet nie próbuj - rzekł.
W gładkiej tafli lustra zauważyłam, że się zbliża.
- Bo jeszcze sobie krzywdę zrobisz - dokończył, odwracając mnie. Spojrzałam mu prosto w oczy.
- Severusie, nie teraz, będziemy spóźnieni.
- Naprawdę chcesz tam iść?- zapytał, pieszcząc delikatnie mój kark.
- Oskar zapraszał nas już na trzy przyjęcia - odpowiedziałam zrezygnowana.
- Czwarte też będzie.
- To jest czwarte...
- No to piąte.
Jego wargi musnęły moje usta. Po chwili zaczęliśmy całować się namiętniej. Jego język przesuwał się pomału po moich wargach. Jednym ruchem uniósł moje ciało. Splotłam nogi w jego tali. Sukienka podniosła się niedyskretnie. Przez cienką, koronkową bieliznę czułam jego dłonie. Zatopiłam dłonie w jego włosach.
- Nie teraz - szepnęłam w przerwie na zaczerpnięcie oddechu. - Severusie, Oskar na nas czeka.
- Wyślemy mu wiadomość.Napiszesz, że źle się czułaś.
- Ale... a zresztą, niech ci będzie.
Severus położył mnie na miękkim łóżku zasłanym atłasową pościelą. Nigdy nie rozbieraliśmy się nawzajem. Nasze rytuały tego nie przewidywały.Zrzuciłam szpilki i odpięłam zamek sukienki. Ześlizgnęła się po moim ciele niczym jedwab.

Nigdy nie zapytałam go o Harry'ego i Hermionę. Nie chciałam wiedzieć, co im zrobił. Najważniejsze, że już nigdy ich nie zobaczyłam.

Badał każdy skrawek mojego ciała. Robił to za każdym razem tak, jakby sądził, że znajdzie na nim coś nowego. Jego język drażnił moje piersi. Jęknęłam cicho. Nie lubiliśmy kochać się w krzyku, intymna była jedynie cisza...
Okna były zasłonięte.Jedyne światło dawały cztery śnieżnobiałe świece. Ich płomienie tańczyły w rytm naszych przyśpieszonych oddechów. W pokoju unosił się duszący zapach perfum. Czułam się bezpieczna w jego ramionach. Kiedy był blisko, wszystkie biesy przeszłości uciekały w popłochu.

- Ginny - rzekł, a jego głos był dziwnie spięty. Patrzył na mnie niepewnie.
- Coś się stało? Odkąd wróciłeś zachowujesz się dziwnie. Nie martw się o mnie. Ja już na prawdę czuję się le...
- Nie o to chodzi - przerwał w połowie słowa. - Mam coś dla ciebie.
- A z jakiej to okazji?
Nie odpowiedział nic. Wyciągnął w moją stronę czarną różdżkę. Uśmiechnęłam się gorzko, kiedy ujęłam ją w dłonie.
- Mam już jedną, której w dodatku nie mogę używać.
- Ta jest cenniejsza.Teraz ty jesteś jej właścicielką.
- O czym ty mówisz?
Odwrócił się na pięcie i odszedł.

Był nadzwyczaj delikatny. Wiedział, że z łatwością może sprawić mi ból. Nie odczuwałam tego jak inne kobiety. Potrzebowałam więcej pieszczot,więcej uwagi, więcej cierpliwości.
Łaskocze delikatnie wewnętrzną stronę moich ud. Po chwili czuję go w sobie. Mieszanka ciepłych soków spływa po moich nogach i brudzi świeżą pościel. Oddycham głośniej i szybciej, ale on wie kiedy skończyć.

- Co czułaś,kiedy zobaczyłaś Pottera?
- Byłam... wściekła.Nie wiedziałam czego ten facet chce. Nie chciałam mieć z nim nic wspólnego. Rozumiesz? Kompletnie nic...

Leżę na nim. Opieram głowę na jego torsie. Wsłuchuję się w nadal przyspieszony rytm jego serca. Uspakaja mnie. Jego dłonie błądzą po moich nagich plecach. Kreśli abstrakcyjne kształty na moich łopatkach.
- Boli cię? - pyta, przeczesując palcami moje krótkie włosy.
- Nie, no może trochę, ale to nic...
- Nie chcę, abyś cierpiała.
- Nie cierpię, jestem szczęśliwa.
Zapada dłuższa chwila milczenia. Zamykam oczy. Nie myślę. Udaje mi się powstrzymać natłok obrazów, które tłoczą się w mojej głowie.
- Severusie, kochasz mnie?
- Cóż to za głupie pytanie?
- Po prostu odpowiedz...
- Tak... kocham cię, Ginny...

...i żyli długo i szczęśliwie...
***
Nie lubię się żegnać. No cóż, to mój pierwszy raz, muszę jakoś wypaść.
Dziękuję tym, którzy śledzili losy Severusa i Ginny od początku i nie tylko. Dziękuję za to, że spodobał wam się mój pomysł, a nie kręciliście nosami i głowami, myśląc: Boże, co ta wariatka wymyśliła... Dziękuję sobie, że się nie bałam i nie zmieniłam fabuły w ostatniej chwili.