czwartek, 14 kwietnia 2011

Śmierć nie daje za wygraną VI


     Leniwie podniosłam powieki i przeciągnęłam się jak kotka. Nie dałam rady wyprostować zmęczonych kończyn. Leżałam cała pozwijana na niesamowicie wąskiej kanapie, która się poruszała i podskakiwała.
     Ziewnęłam jeszcze raz i usiadłam lekko otumaniona. Miałam na sobie o wiele za duży męski sweter w kolorze pochmurnego nieba. Spojrzałam w małe lusterko i poprawiłam potargane włosy. Moje oczy spotkały się z ciemnoniebieskimi tęczówkami Oskara. Na jego twarzy zagościł przyjazny uśmiech.
     - Wyspałaś się? – zapytał, nie spuszczając wzroku z czarnej jezdni.
     - Sama nie wiem. Cały czas jestem zmęczona – odpowiedziałam, ziewając po raz wtóry. Kulturalnie zasłoniłam usta dłonią.
     - Nic dziwnego. Potrwa to jeszcze parę dni.
     Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Zapadła chwila milczenia. Spojrzałam przez okno. Otaczały nas tylko lasy. Nie jechał szybko, choć dałabym sobie rękę uciąć, że przekroczył dozwoloną prędkość.
     - Daleko jeszcze? – spytałam troszkę niegrzecznie.
     - Jakieś trzy, może cztery godziny.
     - Mogę usiąść z przodu?
     - Jasne. Za jakieś dwa kilometry będzie mała restauracja. Pewnie umierasz z głodu.
     Jak na potwierdzenie jego słów, mój żołądek wydał głuchy odgłos. Skrzywiłam się lekko, widząc jego głupawy uśmiech.
     Po jakiś dziesięciu minutach Oskar zatrzymał samochód na małym parkingu przed zadbanym, jasnym budynkiem. Pomógł mi wyjść z pojazdu i stanąć na zmęczonych nogach.
     - Dasz radę iść sama? – zapytał z troską.
     - Tak, poradzę sobie.
     Spojrzałam na poszarzałe niebo. Zbliżała się noc. Na tle nieboskłonu mienił się jasny księżyc. Kiedy wytężyłam wzrok, dostrzegłam również pojedyncze, bezwstydnie mieniące się gwiazdy.
     Wsparłam się na jego ramieniu i wkroczyliśmy do restauracji. Wnętrze, ku mojej radości, było dobrze oświetlone. Z sufitu zwisało mnóstwo dużych lamp, a do tego na każdym stole stały małe świeczki. Całość była utrzymana w zielonych, wiosennych barwach.
     Usiedliśmy w rogu sali. Zajęłam miejsce na małej, miękkiej kanapie naprzeciw okna, natomiast Oskar na krześle. Beznamiętnie przewracałam strony w menu. Było mi zupełnie obojętne, co zjem. Uczucie zmęczenia podburzała tęsknota. Najchętniej ubrałabym moją piżamę i wtuliła w tors Severusa. Tak mogłabym przespać nawet całą dobę.
     Nawet nie zauważyłam, kiedy podeszła do nas kelnerka. Oskar domyślił się, że nie wymyśliłam nic konkretnego. Zamówił więc dwie porcje rosołu i dzbanek ciepłej herbaty.
     - Dziękuję, że mi zaufałeś – rzekłam, biorąc łyk ciepłego napoju. – Nie wiem, co bym bez ciebie zrobiła.
     - Ja chyba też powinienem to powiedzieć. Dziękuję, że mi zaufałaś i opowiedziałaś o sobie. Raczej nie każdy słuchał tej historii.
     - Nie, nie każdy.
     - Naprawdę nic nie pamiętasz? Kompletnie? A w momencie, jak zobaczyłaś tego faceta, nie kojarzyłaś go znikąd?
     Westchnęłam głośno. Nie lubiłam, jak ktoś zadawał mi tyle pytań na raz. Mój mózg już nigdy nie będzie w szczytowej formie, aby dokładnie przetwarzać wszystkie informacje.
     - Nie – rzekłam ostrożnie. – Ci wszyscy ludzie wciskają się do mojego życia i twierdzą, że mnie znają i kochają, a ja… nie mam o nich zielonego pojęcia.
     - Chciałaś kiedyś odzyskać pamięć?
     - Czasami, ale dosłownie przez moment. Później przypominałam sobie wszystko, co mogli ze mną robić tamci ludzie. Brutalne gwałty i tortury i… naprawdę wolę tego nie pamiętać.
     - Nie dziwię ci się. To musiało być trudne, kiedy obudziłaś się w zupełnie nieznanym miejscu z kompletną pustką w głowie.
     Nic nie odpowiedziałam. Na to nie było słów. Nie zrozumie tego ten, kto nigdy tego nie przeżył. Chciałam jak najszybciej zmienić temat.
     Podeszła do nas kelnerka i podała każdemu talerz zupy. Zaczęłam mieszać w niej beznamiętnie. Oskar jadł pomału. Wtedy dostrzegłam coś zaskakującego na jego lewej ręce.
     - Jesteś żonaty – rzekłam, wskazując obrączkę na serdecznym palcu. Uśmiechnął się pod nosem.
     - Tak – odpowiedział z nieukrywaną dumą. – Od trzech miesięcy.
     - Jak ma na imię? – zapytałam.
     - Juliette. Poznaliśmy się, kiedy zacząłem pracę w szpitalu. Jest położną.
     - Nie będzie mieć nic przeciwko temu, że spędzisz ze mną tyle czasu?
     - Oczywiście, że nie. Kiedy spałaś, dzwoniłem do niej i wytłumaczyłem sytuację. Gdybyś ją poznała, na pewno od razu byście się polubiły.
     - Pewnie lubi dzieci.
     Oskar widocznie się zaczerwienił.
     - Coś nie tak?
     - Bardzo lubi. Chce mieć dużą rodzinę – odpowiedział cicho.
     - A ty nie chcesz?
     - Oboje jesteśmy lekarzami. To nie jest taka praca, w której idziesz do biura na osiem godzin a później wracasz do domu. Ciągle musisz być czujny i spodziewać się telefonu.
     Nieśmiało chwyciłam go za rękę. Była ciepła i gładka. W żadnym calu nie przypominała dłoni Severusa.
     - Też bym chciała mieć dzieci – szepnęłam tak cicho, że ledwo się usłyszałam. – Ale niestety nie mogę. To wszystko jest pamiątką po tych obrzydliwych ludziach.
     Zamrugałam gwałtownie, próbując powstrzymać napływający do oczu strumień słonych łez. Nie lubiłam o tym mówić. Ba! Nigdy nie zwierzałam się z tego Severusowi. Wmawiam mu, że nie ma to najmniejszego znaczenia. Dlaczego więc otwierałam się przed Oskarem?
     - Może nie byłaś u dobrego lekarza – rzekł szybko. – Jeśli chcesz znajdę jakiegoś specjalistę i…
     - Nie – przerwałam mu. – Nie rób mi nadziei. To trwa od prawie siedmiu lat. Wierz mi, nie chcę już nic robić w tym kierunku. To jest wystarczająco trudne.
     - Rozumiem i przepraszam.
     - W porządku, staram się po prostu o tym nie myśleć. 
     Zupę dokończyliśmy w milczeniu. Oskar zapytał, czy jestem jeszcze głodna. Kiedy zaprzeczyłam, zapłacił rachunek i wróciliśmy do samochodu.
     Na dworze było już zupełnie ciemno. Bezchmurne niebo z mnóstwem gwiazd zdawało się tu być piękniejsze niż w innych miejscach. Szkoda tylko, że nie mogłam go podziwiać z Severusem.
     Ulica była pusta. Mijało nas tylko kilka pędzących zbyt szybko samochodów i motorów.  Udawałam zainteresowanie muzyką w radio i ciemnymi lasami po obu stronach.
     Uspokoiłam się dopiero w momencie, kiedy minęliśmy tablicę ze znaną mi nazwą miejscowości. Znajome domki napawały mnie takim szczęściem, jakie rzadko jestem w stanie przeżywać, kiedy nie ma przy mnie Severusa.
     - Jesteśmy – utwierdził mnie w przekonaniu Oskar.
     - Wiem.
     Pokierowałam go najkrótszą drogą. Zaparkowaliśmy przed skromnym domkiem pomalowanym w kolorze zimnego błękitu. Dopiero po chwili zauważyłam, że furtka jest uchylona, a w salonie palą się świece. Gdybym to ja je zostawiła, to już dawno by zgasły.
     Jak poparzona wyskoczyłam z samochodu i nie zważając na złe samopoczucie, wbiegłam na werandę, i otworzyłam szeroko drzwi. Moje kroki odbijały się echem na parkiecie w przedpokoju.
     Nawet nie wiem dokładnie, kiedy wpadłam w jego ramiona. Płakałam, gorzko płakałam, dławiąc się własnymi słonymi łzami. Nie miałam już siły utrzymywać emocji. Słyszałam jego czuły głos. Szeptał mi do ucha słowa, których treści nigdy nie zapomnę.
~*~
     Spoglądałem na jej niespokojnie śpiące ciało. Oddychała ciężko. Najwyraźniej każdy świst powietrza w przegrodzie nosowej sprawiał jej ból. Czasami otwierała usta, próbując nabrać tlenu, jednak wtedy zanosiła się duszącym kaszlem.
     Uniosłem jej lekko głowę, jednak wtedy otworzyła oczy. Czaił się w nich strach a nawet panika. Przekląłem w duchu. Dobrze wiedziałem, że taka będzie jej reakcja.
     - To ty – jęknęła, nadal krztusząc się. – Wystraszyłeś mnie.
     - Wiem, nie chciałem – pomogłem jej usiąść i podałem szklankę wody.
     Piła pomału, jakby każdy łyk potęgował ból.
     - Chyba nie dam rady – rzekła. – Nie mam już siły dłużej…
     - Masz siłę – przerwałem jej. Nie chciałem usłyszeć jej wypowiedzi do końca.
     - Severusie…
     Z wahaniem położyła głowę na moich kolanach. Szlochała bardzo cichutko tak, jakby wstydziła się płaczu. Niepewnie pogładziłem  jej włosy. Wzdrygnęła się pod moim dotykiem, więc nie powtórzyłem czynności.

11 komentarzy:

  1. Jak dodawałam poprzedni komentarz, to był inny szablon. Ten jest jak zawsze śliczny :)
    A co do notki, to w końcu pojawił się Severus ^ ^. Mam nadzieję, że już nie zniknie, skoro koniec jest bliski. I niech skopie tyłki Harry'emu i Hermionie za to co zrobili. Hermionie w szczególności.
    Czyli Oscar jest żonaty. Hmm... może Ginny zaprzyjaźni się z jego żoną, bo chyba oni też mieszkają w tej miejscowości, skoro tam go spotkała po raz pierwszy?
    Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
    Pozdrawiam serdecznie :)

    [wspomnienia-severusa]

    OdpowiedzUsuń
  2. Nareszcie się spotkali! Chociaż pewnie i tak potem ktoś im przeszkodzi, może Harry albo znowu Hermiona, ale teraz jest tak jakby dobrze... A dlaczego oni tak długo jechali? Wcześniej Oskar mówił, że to tylko 3 godziny... Bardzo, bardzo mi szkoda Ginny. Nie dałoby się jej jednak wyleczyć? Takie geny się zmarnują... A przecież już jedne dobre geny się tu zmarnowały!

    OdpowiedzUsuń
  3. Nareszcie razem! Ach jaka radość wypełniła moje serce, kiedy wpadli sobie w ramiona!
    Oskar jest wspaniały, że zawiózł ją aż pod sam dom i to taki kawał drogi... Sev musiał się nieźle martwić, kiedy Ginny nie było. Zdążyłam naprawdę ich pokochać :>
    Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Condawiramurs14 lipca 2012 17:36

    hm, jedna rzecz mnie dziwi - ze powiediząła o tym Oskarowi, a Severusowi nie... ale myślę, że to o niczym nie świadczy... Oskar jej pomgół, a ma pdobny problem, a Severus jest tym, którego kocha i z którym musi byc. na tym etapie nie wróci już chyba do poprzedniego życia, zdaje m sie że nie sposób ich ze sobą pogodzić. jestem bardo ciekawa, co bedize dalej... może wreszcie Weasley'owie przybędą? to mogłoby byc ciekawe... może własną rodzinę by sobie przypomniała?

    OdpowiedzUsuń
  5. oj ja to na pewno.
    wręcz kocham te serię.
    jest niesamowita.
    czyta się po prostu jednym tchem.
    według mnie to jeden z najlepszych blogów jaki czytałam do tej pory;)
    jesteś wspaniała mówiłam to już?
    oczywiscie czekam na ciąg dalszy z niecierpliwością.

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział jest bardzo... zaskakujący? Tak, zaskakujący to dobre słowo. Ostatnio mam duży kłopot z komentowaniem, brakuje mi słów by wyrazić to, co czuję. Mam nadzieję, że nie jesteś za to zła. Zablokowałam się. Tylko kiedy się odblokuję?

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam czasu.
    Widzę, że historia nabrała tempa, więc szybko wszystko nadrobiłam. Zaskoczył mnie Harry, który powinien choć trochę udawać, że kocha Cho. Ale niestety, on nie wie, jak się zachować. Nie powinien ich w ten sposób krzywdzić, a tym bardziej mówić Ginny, że teraz już zawsze będą razem. No i cieszę się, że Oskar okazał się takim fajnym facetem.
    Czekam na NN.

    OdpowiedzUsuń
  8. Ale to szybko leci. Zdecydowanie zbyt szybko. na pewno będę tęskinć za tym opowiadaniem, ale nie martwmy się na zapas. jeszcze trochę postów przed nami, więc będę czekać na NN.
    Co do rozdziału to krótki, ale jak zwykle bardzo ładny. Świetnie to wszystko opisujesz, przez co nie można się oderwać. Szkoda mi Ginny. Musi tak cierpieć... mam nadzieję, że w końcu będzie szczęśliwa, a jej życie jakoś się ułoży.
    Z niecierpliwością czekam na NN.
    Pozdrawiam :))
    [przeciwnosci-zycia]

    OdpowiedzUsuń
  9. Nareszcie razem! Cieszę się, że Ginny bez problemu dotarła do domu i to z pomocą Oskara. Do tego jeszcze miała okazje porozmawiać szczerze z zupełnie obcym facetem. Najlepiej wygadać się przed nieznaną osobą. ;)) Ale zakładam, że to jeszcze nie koniec kłopotów Ginny i Severusa, prawda? ;> W końcu ich życie nie jest sielanką, niestety. Pozdrawiam. ;))

    OdpowiedzUsuń
  10. Wybacz, że dopiero teraz komentuję. Na wstępie: kocham ten szablon. :)
    Nawet pojęcia nie masz, jak bardzo będzie mi brak Ginny i Severusa! Oni są cudowni, dziękuję za tych dwoje. :)
    To smutne, że Ginny jest skazana na ciągłe uciekanie przed przeszłością. Ale kto chciałby znać głębsze szczegóły tamtych dni? Dobry przyjaciel z tego Oskara. Ginny była mniej otwarta w stosunku do Severusa niż w stosunku do Oskara, ale doskonale to rozumiem. Sama czasami bardziej ufam obcym, niż swoim bliskim. Z reguły dlatego, że nie chce ich skrzywdzić i nie dzielę wieloma informacjami.
    Ta opisana przez Ciebie restauracja przypomniała mi taką jedną, gdy jechałam z rodzicami nad morze. Też była pomalowana wiosennymi barwami.
    Cóż za ulga wtulić się w kochane ciało. Tak, Severus i Ginny są dla siebie stworzeni. :)
    Pozdrawiam i WESOŁYCH ŚWIĄT ORAZ MOKREGO ŚMINGUSA DYNGUSA! :D
    [i-am-lord-voldemort]

    OdpowiedzUsuń
  11. Ale tu ładnie! Powiem Ci że to zwykle szablon namawia mnie do przeczytania rozdziału. Już dawno zbierałam się w sobie aby skomentować jakąś notkę. Jedyne co mogę powiedziec to jedno wielkie WOW. Te przejścia od akcji właściwej do plotek to niesamowite! Wprowadziłaś taki klimat i niesamowite zwroty wydarzeń, że nie mam słów, by opisać ten mój zachwyt ;] Nie brakowalo mi tutaj już niczego oprócz... Nie, właściwie było perfekcyjnie.
    Podoba mi się bardzo, jak zwykle.
    No, ale pomińmy to. Robi się z każdą kolejną częścią coraz ciekawiej, co powoduje, że nie mogę doczekać się nowej części. Naprawdę wspaniale piszesz. Ciekawa jestem jak to wszystko potoczy się dalej i... Czy potwierdzą się moje przewidzenia odnośnie ,,chemi" między Oskarem a Ginny:)
    Wyjątkowo spodobał mi się poprzedni rozdział i nie mogę się powstrzymać aby powiedzieć ci że Harry wygląda tak jak jakiś menel z mojego osiedla. Nie wiem, ale tak mi się skojarzył:)

    OdpowiedzUsuń